Niewinny test konsumencki

Trzech muszkieterów

test konsumencki

W czasach gdy kształtował się mó pierwszy gust konsumpcji alkoholi wino teoretycznie istniało ale praktycznie było dostępne raczej dla wybrańców z racji i ceny i dostępnosci. Istniały rzecz jasna dosć popularne produkty winopodobne ale one miały tyle wspolnego z winem co koń z koniakiem. Wino nigdy dotad nie było ulubionym kluczem ? do nirwany. I taki stan mojego konsumenckiego upośledzenia trwałby zapewne do dziś a samo wino utknęłoby gdzieś w mojej „poczekalni” używek, zakurzone, na dolnej półce gdyby nie pewien wywiad, który szczęśliwie obejrzałem kilka lat temu. 

Bohaterem tejże rozmowy był emerytowany obecnie aktor, postać szczególna w polskiej kinematografii poczynając od roli urwisa i jego zagubionej pod ołtarzem Mariackim tenisówki, dalej przez przeciętny artystycznie ale mocno popularny utwór muzyczny o dosć powszechnym środku do mycia, aż do roli nadkomisarza policji walczącego z „układem”.

„Wywiadowcą” był nie mniej znany prześmiewca dziennikarski i showman Jakub W.

Rozmowę tę obejrzałem dziesiątki razy nie z racji jego treści a raczej formy krasomówczej jaką prezentował jen bohater. Zresztą, na potwierdzenie tego polecam poniżej

Dopiero po ok. dwudziestym razie przejrzałem na oczy i zastanowiłem się nad nad clue dyskusji. 

Ja, zwolennik wyrazistych, męskich smaków i gwałtownych doznań miałbym 

Po Od momentu kiedy mój pierzszy krzyk nqPiątego tygodnia izolacji od świata, gdy już obejrzałem po raz dziesiąty większość filmów klasy B i po raz jedenasty wszystkie filmy A-klasy , postanowiłem wynieść do piwnicy przepełnioną już butelkami torbę. Rzuciłem jeszcze okiem na odchodne i wtedy doznałem przebłysku. Co dobrego  zacząłem rozważać usłyszałem mimochodem „Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło”. I zacząłem sie zastanawiać nad kilkoma aspektami życia, które nie miały renomy dobrych , w nawet rzekłbym składowych codziennego życia. I po chwili przyszło mi do głowy pytanie  dobrego można wyciągnąć ze swojego uzależnienia do wina ? 

Na warsztat postanowiłem zaciągnąć trzech najpopularniejszych supermarketowych „muszkieterów”, których liczba pustych butelek przeważała nad innymi w torbie w piwnicy.

Włoski Paolo

Organiczne Nero dAvola z Lombardii przyciągnęło moją uwagę etykietą mam słabość do teorii spiskowych a w szczególności do katastrofy w Smoleńsku. Chociaż z natury unikam win włoskich – po pierwsze od lat nie natrafiłem na takie, które odpowiadałoby moim gustom, po drugie Włosi słyną z zamiłowania do masowego fałszowania produktów spożywczych od czasu marszu Czarnych Koszul Mussoliniego na Rzym. Przełamałem się tylko dlatego, że wszystkie sąsiadujące na półce wina piłem już wielokrotnie. I okazało się, że warto było.

Portugalski Miguel

Od lat mam słabość do bio-produktów, nie omijając win. Co nie znaczy, że bezmyślnie wrzucam do koszyka zakupy z zielona etykietką. 

Większość ulubionych bio-produktów została przeze mnie sprawdzona w sieci pod kątem opinii o producentach.

W mojej opinii produkt musi być przede wszystkim zdrowy, dopiero potem może być smaczny.

Francuski Pierre

Lorem ipsum dolor sit amet, consectetur adipiscing elit. Ut elit tellus, luctus nec ullamcorper mattis, pulvinar dapibus leo.

Było jasne, że wino z etykietą „Vegan” w pierwszym dniu swojej sprzedaży trafi do mojego koszyka. Bo jak tu nie spróbowac „bezmięsnego jabola”.